Pewien znajomy Hindus udzielił mi wskazówki, która miała mi przyświecać przez cały wyjazd.
„Cokolwiek spotka Cię w Indiach to pamiętaj o tym, że im bardziej się będziesz opierać tej fali tym bardziej jej prąd będzie Cię znosić. Jedynym słusznym wyjściem jest po prostu się jej poddać”.
I tak też zrobiłam. Obiecałam sobie, że cokolwiek mnie spotka w tym kraju słynącym z chaosu, przyjmę to z dozą cierpliwości i ciekawości. Bo przecież zazwyczaj te najbardziej koszmarne historie z podróży wspomina się potem najcieplej.